Aneta Grzeszykowska
24 Jan - 14 Feb 2009
ANETA GRZESZYKOWSKA
"Ból Głowy"
wernisaż: 24.01.2009, godz. 18:00 - 21:00, wystawa czynna do 14.02.2009
Aneta w trzech postaciach i w kilku kawałkach. Ciało: głowa i pozostałe jego części. Najnowszy film Anety Grzeszykowskiej zaczyna się sceną wybuchu rozrywającego jej ciało na luźne części i zgodnie z klasyczną zasadą Hitchcock'a, od tego momentu napięcie stopniowo wzrasta.
Film "Ból głowy" to wystudiowana, egzystencjalna choreografia. Próba ułożenia życia na nowo, co rusz uderzająca w nieco inny ton: groteskowej animacji, surrealistycznej fantasmagorii czy cielesnej gry kojarzącej się z eksperymentami sztuki ciała. W takt muzyki - będącej wariacją wybranych fragmentów utworów Krzysztofa Pendereckiego z lat 60. ubiegłego stulecia - toczy się taneczna pantomima opisująca autodestrukcyjne zapędy ciała i zakończona zdradliwym, bo pozornym tylko happy endem.
W warstwie formalnej "Ból głowy" to drugi, po "Black", film Grzeszykowskiej oparty na pomyśle konfrontacji kobiecej sylwetki z czeluścią czerni. Nie jest to zwyczajne, czarne tło, raczej pochłaniające wnętrze czarnej dziury, idealna przestrzeń niebytu. Aneta obsesyjnie powraca do kwestii niewidzialności - wcześniej zniknęła z rodzinnego archiwum zdjęć ("Album", 2005), ukryła się pod postacią Cindy Sherman ("Untitled Film Stills", 2007) i wygenerowała grupę nieistniejących postaci ("Bez tytułu", 2005/2006). Prowadzona przez artystkę rozgrywka z własnym wizerunkiem toczy się w uwodzącej, narcystycznej aurze, ale zarazem ma w sobie metaliczny chłód podstawowej, egzystencjalnej refleksji, ciało jest tu nie więcej niż elastycznym, ale jednorazowym workiem na życie.
Z czarnego tła filmu Grzeszykowskiej do wnętrza galerii wychodzą postaci. Trzy wełniane lalki przedstawiają Anetę w kolejnych fazach dzieciństwa. Te starannie skrojone figury, mają swoje fotograficzne pierwowzory i ubrane są w dokładne repliki noszonych niegdyś przez artystkę ubrań. Mimo to, ich realizm nie jest dosłowny, przeciwnie, są tajemniczo odległe. Niemal monochromatyczne, ciemne postaci sprawiają wrażenie trójwymiarowych czarnych dziur, które przybrały dziewczęcy kształt. Zdaje się, że ich fizyczność jest iluzją, że to raczej puste, wycięte miejsca po stojących tu jeszcze przed chwilą żywych istotach.
Odwołując się do figury lalki Aneta Grzeszykowska rzuca raz jeszcze - z innej nieco strony - snop mroku na relacje między różnymi wcieleniami własnego "ja": "ja" samotne, "ja" cudze, "ja" erotyczne, "ja" dziecięce. Minimalistyczna, sprowadzona do czerni i bieli sekwencja płaskich i trójwymiarowych obrazów własnego ciała jest próbą zmaterializowania przestrzeni prowokacyjnego snu, w którym ciało można traktować jak krawiecki materiał, rozerwać, przenicować na lewą stronę i zaszyć się w jego najbardziej niedostępnym miejscu. Sen, w którym można mieć wszystkie swoje "ja" naraz, w jednym miejscu i czasie.
"Ból Głowy"
wernisaż: 24.01.2009, godz. 18:00 - 21:00, wystawa czynna do 14.02.2009
Aneta w trzech postaciach i w kilku kawałkach. Ciało: głowa i pozostałe jego części. Najnowszy film Anety Grzeszykowskiej zaczyna się sceną wybuchu rozrywającego jej ciało na luźne części i zgodnie z klasyczną zasadą Hitchcock'a, od tego momentu napięcie stopniowo wzrasta.
Film "Ból głowy" to wystudiowana, egzystencjalna choreografia. Próba ułożenia życia na nowo, co rusz uderzająca w nieco inny ton: groteskowej animacji, surrealistycznej fantasmagorii czy cielesnej gry kojarzącej się z eksperymentami sztuki ciała. W takt muzyki - będącej wariacją wybranych fragmentów utworów Krzysztofa Pendereckiego z lat 60. ubiegłego stulecia - toczy się taneczna pantomima opisująca autodestrukcyjne zapędy ciała i zakończona zdradliwym, bo pozornym tylko happy endem.
W warstwie formalnej "Ból głowy" to drugi, po "Black", film Grzeszykowskiej oparty na pomyśle konfrontacji kobiecej sylwetki z czeluścią czerni. Nie jest to zwyczajne, czarne tło, raczej pochłaniające wnętrze czarnej dziury, idealna przestrzeń niebytu. Aneta obsesyjnie powraca do kwestii niewidzialności - wcześniej zniknęła z rodzinnego archiwum zdjęć ("Album", 2005), ukryła się pod postacią Cindy Sherman ("Untitled Film Stills", 2007) i wygenerowała grupę nieistniejących postaci ("Bez tytułu", 2005/2006). Prowadzona przez artystkę rozgrywka z własnym wizerunkiem toczy się w uwodzącej, narcystycznej aurze, ale zarazem ma w sobie metaliczny chłód podstawowej, egzystencjalnej refleksji, ciało jest tu nie więcej niż elastycznym, ale jednorazowym workiem na życie.
Z czarnego tła filmu Grzeszykowskiej do wnętrza galerii wychodzą postaci. Trzy wełniane lalki przedstawiają Anetę w kolejnych fazach dzieciństwa. Te starannie skrojone figury, mają swoje fotograficzne pierwowzory i ubrane są w dokładne repliki noszonych niegdyś przez artystkę ubrań. Mimo to, ich realizm nie jest dosłowny, przeciwnie, są tajemniczo odległe. Niemal monochromatyczne, ciemne postaci sprawiają wrażenie trójwymiarowych czarnych dziur, które przybrały dziewczęcy kształt. Zdaje się, że ich fizyczność jest iluzją, że to raczej puste, wycięte miejsca po stojących tu jeszcze przed chwilą żywych istotach.
Odwołując się do figury lalki Aneta Grzeszykowska rzuca raz jeszcze - z innej nieco strony - snop mroku na relacje między różnymi wcieleniami własnego "ja": "ja" samotne, "ja" cudze, "ja" erotyczne, "ja" dziecięce. Minimalistyczna, sprowadzona do czerni i bieli sekwencja płaskich i trójwymiarowych obrazów własnego ciała jest próbą zmaterializowania przestrzeni prowokacyjnego snu, w którym ciało można traktować jak krawiecki materiał, rozerwać, przenicować na lewą stronę i zaszyć się w jego najbardziej niedostępnym miejscu. Sen, w którym można mieć wszystkie swoje "ja" naraz, w jednym miejscu i czasie.